Gdańsk Wrzeszcz, przygoda w papugarni

Siedzimy sobie razem z przyjaciółmi, aż tu jedna z koleżanek mówi, że można pójść do papugarni. Zdziwiło mnie, że w Gdańsku jest coś takiego, wcześniej o tym nie wiedziałem. Rzuciliśmy okiem na ich stronę internetową, dowiedzieliśmy się trochę i postanowiliśmy pojechać następnego dnia. Papugarnia w Gdańsku ma siedzibę we Wrzeszczu Górnym na ulicy Załogowa 17. Można tam zobaczyć różnorakie gatunki papug, z rożnych miejsc na świecie. Są nimi: nimfy, amazonki, barwnice, kakadu czy konury. Niezwykłym okazem wśród papug jest konura słoneczna, uwielbiana przez odwiedzających, ale również przez personel.

Szykujemy się do wejścia na terytorium papug. Trzeba pamiętać, że wszystkie wisiorki, kolczyki, pierścionki i inne świecidełka oraz bluzy z suwakami trzeba zdjąć, ponieważ papugi lubią je pochwycić i brać do dzioba. Wreszcie wchodzimy do środka. Na początku słyszałem tylko krzyki papug, głównie dużych ar. Gdy weszliśmy było dość spokojnie, aż tu nagle, jak nie przylatują do nas jedna po drugiej. Koleżanka przeżyła lekki horror, ponieważ jedna z wielkich papug swymi pazurami zbliżyła się do jej szyi. Na szczęście szybka reakcja opiekunki i obyło się bez kłopotów.
Do mnie też zaczęły przylatywać papugi. Na razie te mniejsze, aby się posilić, ponieważ trzymałem w ręku kubek z przysmakami dla nich. Każdy z nas kupił taki kubek z jedzeniem. Były takie papugi, które interesowały się tylko naszym obuwiem, w szczególności sznurówkami. A była i taka z irokezem, która jak usiadła mi na ramię, od razu chwyciła za okulary i chciała je zabrać. Zdjąłem je więc, by nie kusić losu, a raczej papug. Jedna z nich, w zielonkawym odcieniu, zaczęła gadać. Opiekunka nam powiedziała, że ten gatunek może się nauczyć mowy. Wybaczcie, zapomniałem jak się nazywa ta papuga.
Może już nie tak beztrosko jak na początku, ale dalej chodzimy, karmimy, robimy sobie zdjęcia. Ni stąd, ni zowąd przylatuje na mój bark wielka ara. Nic nadzwyczajnego, przecież nie jedna do mnie przylatywała. Czuje jak papuga obserwuje okolice. Myślę: niech sobie siedzi i pochylam się lekko do przodu, czekając na dalszy bieg wypadków. Nagle, dość niespodziewanie dla mnie, przylatuje druga ara i siada mi na plecach. Jak nie zaczną wariować, szarpać się jak wściekłe koguty, pokazywać, która jest mocniejsza. Byłem lekko zaniepokojony, w końcu ary mają potężne szpony. Pochyliłem się jeszcze mocniej do przodu, a papugi dalej darły ze sobą koty. Pazury wbiły się w moje odsłonięte ramię, zostawiając krwawe pręgi. Na szczęście hałasy ściągnęły opiekunkę, która szybko zdjęła je z moich pleców. Z tej niebywale groźnej sytuacji została mi blizna na ręku obok łokcia. Mimo incydentu zostałem jeszcze trochę w środku. Po wyjściu odkaziłem ranę na ręku.
To było wielkie przeżycie być sam na sam z papugami. Jak się przekonałem, te ptaki nie zawsze są miłe jak na filmach przyrodniczych komentowanych przez Krystynę Czubównę. Wchodząc na ich teren, wiedzcie, że obserwują każdy wasz ruch.
Radosław Górski
fotograf, publicysta